10 bezmyślnych powiedzeń, które usłyszysz, gdy zechcesz biegać
Biegacze to taki śmieszny gatunek. Lubią trzymać się razem, zachowywać tak samo, myśleć tak samo i zrobią wszystko, byś ty też myślał tak samo.
Kiedy trzy miesiące temu zapowiedziałem na blogu, że mam zamiar zacząć biegać, nie sądziłem, że nikt bardziej mnie do tego nie zniechęci niż biegacze. Przesiąknięci religią tego sportu, jednomyślnością, schematami i fałszywą skromnością są bardzo uparci w przekazywaniu porad i zaleceń, które przeciętnemu człowiekowi odbierają przyjemność biegania.
Ja nie muszę się z nimi trzymać, dlatego przychodzę ci z pomocą. Jeśli kiedykolwiek postanowisz biegać, weź pod uwagę, których rad słuchać nie powinieneś lub nie musisz.
Bo i ja je olałem. Dzięki temu żyje mi się dobrze, a biega coraz lepiej.
1. „Jeśli naprawdę chcesz zacząć biegać, to zacznij od dziś”.
Naprawdę w styczniu postanowiłem, że zacznę biegać. Naprawdę chciałem zacząć od marca. A tak naprawdę to zacząłem od kwietnia. I naprawdę mamy teraz maj, a ja naprawdę biegam.
Jeśli chcesz zacząć biegać, to zacznij kiedy chcesz.
2. „Zima to najlepsza pora do biegania”.
Wszyscy to powtarzają…
Tak się składa, że w marcu byłem w Dubaju, czyniąc tam swoje pierwsze treningi biegowe. Temperatura dochodziła do 30 stopni, a ja czułem się znakomicie. Teraz biegam w temperaturach powyżej 15 stopni i też się czuję dobrze. A kiedy biegałem w temperaturach bliskich zeru, to się czułem źle, bo było mi za zimno.
Ojej, czyżby zima jednak nie dla wszystkich była najlepszą porą?
3. „Źle się ubierasz”.
Eksperci od biegania traktują pozostałą część ludzkości jak upośledzonych intelektualnie. Jak ludzi, którzy nie wiedzą, w jakim stroju biega się najwygodniej. Jeśli wiosną lub latem wybiegniesz sobie w czymś z długim rękawem, to ekspert wie lepiej od ciebie, że jesteś źle ubrany. Mało tego – ekspert zdradzi ci wielką tajemnicę biegaczy: spocisz się.
4. „Nie zaczyna się biegania od zakupów”.
Eksperci bardzo martwią się o twoje finanse. Jeśli przypadkiem wydasz kilkaset złotych (albo tysięcy) na sprzęt zanim w ogóle ruszysz się z domu, eksperci od biegania stwierdzą, że to nie ma sensu, bo przecież może ci się ten sport nie spodobać. To jest dokładnie ta sama sytuacja jak w pkt. 3. Ekspert od biegania traktuje cię jako upośledzonego i nie rozumie, że ty doskonale wiesz, co kupujesz, po co kupujesz i prawdopodobnie wiesz też, że jak nie zaczniesz biegać, to wydatek pójdzie na marne.
Zacząłem bieganie od zakupów. Przez całe tygodnie moje buty czekały na swój pierwszy raz. I co? I nic. Biegam. Dziwne, nie?
[sociallocker]
5. „Akcesoria nie mogą przesłaniać!”
Wszystkiego. Usłyszysz, że buty same nie pobiegną, że zegarek nie zastąpi czegoś tam, że najlepszy sprzęt nie uczyni z ciebie najlepszego sportowca. Ja wiem, że ty o tym wiesz, ale ekspert nie wie, że ty o tym wiesz. Ekspertom akcesoria są potrzebne, ale z sobie znanych powodów dodają, że akcesoria nie zastąpią treningu. To mniej więcej tak jakbyś kupił samochód i usłyszał „ale on samo nie pojedzie!”. Przy czym wyraźnie zaznaczę, że ten podpunkt dotyczy wyłącznie ekspertów n a ś m i e w a j ą c y c h się z osób, które lubią otaczać się gadżetami i zniechęcających do ich stosowania. Jest to głupie, bo zabierają początkującym jeden z elementów motywacji.
Proszę cię, byś w takich chwilach przytakiwał ekspertom. Babcia Kominkowa zawsze powtarzała – z głupimi nie dyskutuj, bo głupi nie wie, że jest głupi.
6. Nie trzeba wydawać milionów.
Nie daj bórze kupisz drogi zegarek, drogie buty, pozłacany dresik i opaskę z logo Apple. Otóż musisz wiedzieć, że ekspert od biegania to osoba, która jest uczulona na pieniądze. Cudze. Zwłaszcza twoje. Im więcej wydasz własnych, tym bardziej ekspert będzie płakał i marudził. Kupiłem buty za 650 złotych. Ile ja się naczytałem hejtu, że tyle kasy poszło…
Chciałbym mieć jeszcze ze dwie inne pary. Po co? Bo chcę mieć wszystkie pod kolor spodenek!
Cały potrzebny sprzęt mogłem mieć za darmo dzięki sponsorom, ale nie pracuję, jak typowa szafiarka za dżinsy i wolałem wydać na wszystko blisko 2 tysiące złotych. Mogłem taniej? Nie. Mogłem jeszcze drożej.
7. Do biegania nie potrzebujesz…
… i tu zaczyna się litania. Butów, pogody, majtek, nowej fryzury, skarpetek, GPS, aplikacji i tak dalej, i tak dalej. Co ekspert to inne zdanie, ale generalnie ich wszystkich łączy przekonanie, że do biegania wystarczą dobre chęci.
Nie, nie wystarczą. I nie, nie wystarczy „wyjść i pobiegać”. Potrzebujesz wszystkiego, czego tylko zapragniesz. Każda motywacja jest dobra, nawet ta najbardziej banalna. Jeśli chcesz, noś nawet dwa zegarki i kup specjalnie złotego iPhona, aby robić sobie samojebki w trakcie biegania. Jeśli chcesz, biegaj tylko wtedy, kiedy jest odpowiednie słońce do zrobienia sweet foci. Nie będziesz wtedy ani lepszym, ani gorszym biegaczem od przeciętnego maratończyka. Nie wstydź się swoich motywacji do biegania, nawet jeśli tą motywacją jest chęć pokazania sąsiadce, że masz zgrabniejsze nogi.
8. „Biegasz, bo to teraz modne”.
Ok, tego ekspert od biegania nigdy ci nie powie, ale powiedzą to osoby postronne, które nie są w stanie pojąć, że zarzut „biegasz, bo modne”, nawet gdyby był zgodny z prawdą, jest sam w sobie głupi. I to tak bardzo, że praktycznie nie ma możliwości wytłumaczenia takim osobom, że ten rodzaj rozumowania ustawia ich w pozycji intelektualnie gimbazjalnej. Bo to tak jak wyjaśniać komuś, że nie jest się wielbłądem.
9. Aaaaaaaaaaaa to fantastycznie, że biegasz! Ale czad! Supcio!1
Inwazyjny, ale chyba najmniej szkodliwy, a czasami bardzo przyjemny rodzaj ekspertów. To ludzie, którzy kochają cię, bo biegasz, a skoro biegasz, to chcą być twoimi najlepszymi przyjaciółmi, doradcami, motywatorami. Gatunek ten nie występuje w innych dyscyplinach sportowych. Cechuje się irytującym oszołomo-optymizmem, przylepnością, niską asertywnością i screenami z endomondo na fejsie.
10. Witaj wśród nas…
Wiem, że wrzucam wszystkich do jednego worka i znowu będę musiał czytać komentarze „nie wszyscy tacy są”, ale co tam. Tak jest zabawniej. Kto się zgadza z tym tematem, ten zły na mnie nie będzie, bo nie jego przecież dotyczy. Zresztą ten tekst pomagali mi ułożyć koledzy-biegacze, których „sekciarze” też wkurzają.
Dotyczy tych, dla których każdy kto biega jest lepszy, zdrowszy, wie więcej i widzi więcej. Myślą podobnie, głoszą podobne banały, zachowują się jak sekta rozradowanych pluszowych misiów w kolorowych bucikach. Nie rozumieją, że dla przeciętnego człowieka bieganie to taki sam sport, jak piłka nożna czy pływanie. Nie rozumieją, że dla przeciętnego człowieka przebiegnięcie maratonu to taki sam wyczyn, jak pójście do pani Krysi po bułki. Zachowują się, jakby posiadali jakąś tajemną wiedzę, a bieganie było wejściem na wyższy poziom oświecenia.
Ośmieszają i siebie i cały ten sport. Naprawdę – nikt bardziej nie szkodzi bieganiu niż profesjonalni biegacze wymądrzający się na forach, próbujący zamknąć ten sport w schematach. Tak biegaj, tak kupuj, tak myśl, tak żyj.
Wiem, że przeczytacie ten tekst. Wyluzujcie. Bieganie nie musi być stylem życia. Mimo że nie potrafię jeszcze dobiec do 10km, przebiegnięcie maratonu nie wydaje mi się wielką sprawą i nie wydaje mi się też, aby samo bieganie było ciekawsze od piłki nożnej. Biegam, bo wymyśliłem sobie, że każdy mężczyzna powinien mieć kondycję, by przebiec 20 km. Biegam, bo chcę pewnego dnia przebiec dookoła Manhattanu.
Gdy to osiągnę, znudzę się, wzruszę ramionami i zacznę zbierać znaczki.
Aktualizacja: kilka miesięcy później prawie spełniłem swoje marzenie: http://pl.jasonhunt.media/ten-najwazniejszy-bieg-i-dzien-w-ktorym-bieganie-stalo-sie-nudne/
[/sociallocker]